W tym roku przygotowaliśmy się na dłuższą podróż. Wyruszyliśmy z Warszawa pociągiem do Sandomierza, gdzie spędziliśmy noc, i odwiedziliśmy słynny rynek ojca Mateusza. Kolejnego dnia przejechaliśmy rowerami do Sandomierza, trasa była trudna a pogoda wcale nas nie rozpieszczała, jechaliśmy obciążeni w towarzystwie wiatru i deszczu. W miejscu byliśmy późno, zbyt późno by kupić sobie jedzenie na kolację, na szczęście gospodarze w Sandomierzu są niezwykle mili i użyczyli nam swoich zapasów na grilla. Najedzenie zabraliśmy się za nocne zwiedzanie Kazimierza. Następnego dnia ruszyliśmy do Gołębia ale tym razem kajakami po Wiśle, rzeka przyjęła nas początkowo bardzo łagodnie lecz pod koniec wezbrał wiatr i fale co znacząco utrudniło nam wiosłowanie. W Gołębiu spędziliśmy noc po sąsiedzku z kozami, kaczkami i pieskiem. W lokalnej restauracji urządziliśmy turniej bilardowy. Nazajutrz wyruszyliśmy wałami wiślanymi do Dęblina skąd mieliśmy nadzieję dojechać do Warszawy pociągiem ale los miał dla nas inne plany… Okazało się, że pociąg dojedzie tylko do Pilawy gdzie czeka komunikacja zastępcza która nie przewozi rowerów… Mimo wszystko postanowiliśmy zapytać kierowcę czy zabierze nasze rowery do luku bagażowego, ten jednak odmówił kiedy obwieszczałem chłopcom tę nowinę mijał nas pewien pan. Słysząc o naszej tragedii podszedł do nas i powiedział: „Ja was zabiorę!”. Okazało się, że również jest kierowcą komunikacji zastępczej i jedzie następnym kursem. Takim oto sposobem dotarliśmy do Otwocka. Stamtąd droga była już krótka … Wyprawę zakończyliśmy tradycyjnie wspólnym posiłkiem. Wszyscy zmęczeni rozeszliśmy się do domów.